Zaprawdę, gorsi od zwierząt u Boga są ci, którzy odrzucili wiarę i nie wierzą
Ruszyła wolno w stronę baru czując jak nogi odmawiają jej posłuszeństwa.
Starała się nie zwracać szczególnej uwagi, osób obok i póki co dobrze jej to wychodziło.
Podeszła do baru po czym usiadła na wysokim obrotowym krześle zrobionym z czerwonej, gładkiej skóry. Ułożyła prawą rękę na zimnej ladzie po czym obniżyła głowę by móc położyć ją na dłoni.
Przysunęła drugą ręką wielkie kufle piwa, by choć trochę czuć się bezpieczniej.
Nie chciała na razie panikować.
Nie mogła pozwolić by strach przejął kontrolę nad nią.
Nie teraz, gdy już była tak blisko.
Ukradkiem spojrzała w stronę mężczyzn, którzy zdawali się w ogóle nie śpieszyć by wejść w głąb klubu. Uważnie oglądali to co działo się wokół.
Przeklęła cicho, gdy jej serce kołatało nieznośnie głośno.
Miała wrażenie, że jeszcze chwilka i zaraz ją zobaczą.
Spojrzała ukradkiem na kelnera, który ułożył na brązowej tacy trzy duże drinki.
Nie wiele myśląc wzięła ją do ręki wstała szybko.
Ułożyła sobie tacę na ramieniu, by zasłaniała częściową jej twarz, po czym wyminęła niechcianych gości.
Szklanki zrobiły lekki hałas, gdy jej ręka wbrew woli trzęsła się ze zdenerwowania.
Zatrzymała się wolno po czym spojrzała przez ramię. Nigdzie ich nie było.
Nie uznała tego za dobry znak, przecież mogli nagle wyskoczyć zza jej pleców.
Nie mogła na to pozwolić. Zacisnęła usta w cienką linię po czym gwałtownie odwróciła się w stronę wyjścia.
Nie zrobiła nawet kroku, gdy usłyszała trzask tłuczonego szkła i siarczyste przekleństwa w jej stronę.
Podniosła wystraszona ciemne tęczówki na mężczyznę, który stał przed nią.
Część jego kurtki była mokra, a w powietrzu unosił się ostry zapach wódki i ananasa.
- Pojebało cię do reszty ty mała niedołęgo?! Wiesz do chuja ile ta kurtka kosztowała?! No raczej, że nie! Powiem twojemu szefowi, to ci potrąci 10 kolejnych nędznych wypłat! I czego się tak gapisz tępa szmato?! - dziewczyna zamrugała kilka razy powiekami, jakby nie będąc pewna czy dobrze zrozumiała ten potok słów mówionych angielszczyzną.
Mężczyzna wyprowadził ją z równowagi tego była pewna, nawet przez moment zapomniała,
dlaczego nie oblała go mocniej.
A no tak, ma teraz większy problem.
- No kurwa umiesz mówić ty idiotko?! - pstryk palcami przed oczyma dziewczyny wybudził ją z dziwnego transu. Odwróciła się z przerażeniem, gdy ten awanturnik wywołał masę ciekawskich spojrzeń.
Jeszcze brakuje by płaciła za jego cholerną kurteczkę, za dwie duże szklanki i za...
Uniosła do góry jedną brew widząc jak dwójka mężczyzn patrzy na nią przenikliwie.
Na początku zdawali się jej w ogóle nie poznawać, ale gdy zaczęli iść w jej stronę wiedziała tylko to, że musi się szybko ulotnić. Mężczyzna spojrzał ze zdumieniem na dziewczynę, która bezczelnie go oblała alkoholem i nawet nie raczyła przeprosić. Najwidoczniej bardziej przejęła się innymi klientami, którzy zdawali się też nie być zadowolonymi z jej usług.
Prychnął na ten widok, ale gdy zorientował się, że dziewczyna chce uciec ruszył za nią.
Musi zapłacić mu za tą kurtkę! Spojrzał w zdumieniu, gdy ta podeszła do pierwszego lepszego auta.
Chwila. Nie takiego pierwszego lepszego. To było jego n o w i u t k i e auto.
Nie dość, że niezdarna i arogancka to jeszcze złodziejka!
- No chyba sobie jaja robisz - warknął bardziej do siebie, gdyż dziewczyna ruszyła biegiem do czarnego Audi R8 i trzasnęła drzwiami. Pobiegł za nią orientując się, że zostawił kluczyki w stacyjce.
Wsiadł szybko do auta co wywołało w dziewczynie zdziwienie i lekki niepokój.
- Zaraz cię jebnę. Jak boga kocham dostaniesz po mordzie i się skończy dzień dziecka. Dziewczynko to moje auto i masz 3 sekundy by go opuścić kapujesz?! - nastolatka pokiwała lekko głową na zrozumienie.
Mężczyzna uśmiechnął się triumfalnie.
- No i nie mogłaś tak od raz... - nie dokończył gdy dziewczyna wcisnęła pedał gazu gwałtownie wyjeżdżając spod lokalu.
Przeklął głośno z ledwością unikając zderzenia czoła z tapicerką.
- Zatrzymaj ten samochód ty jebana kretynko! Chcesz nas zabić?! No zaraz mnie chuj strzeli co za szmata! - warknął ze złością po czym pochylił się w jej stronę by przejąć kierownicę.
Dziewczyna nerwowo zaciskała na niej palce, a czarna skóra przyjemnie chłodziła jej spocone dłonie.
Bez chwili namysłu wzięła mały przedmiot leżący obok, po czym prawą ręką przyłożyła
pod twarz mężczyzny.
- Zamknij się do cholery, bo zaraz wylecisz w powietrze! - warknęła z prawdziwą złością czując szybkie bicie serca. Ukradkiem spojrzała w tylne lusterko.
- To jakiś żart?!
Nieznajomy spojrzał na nią w zdumieniu otwierając szerzej oczy.
Widząc jej spiętą i poważną minę obawiał się, że to nie jest dowcip.
Jednak umiała mówić, w sumie wolał jednak jak milczała.
- Co to kurwa jest? - syknął przez zaciśnięte zęby.
- Zamknij się, bo przysięgam, że przycisnę tutaj i oboje rozlecimy się na milion kawałeczków. - ucięła z irytacją wymalowaną na ciemnej buzi.
Nie sądziła, że mężczyzna jest w stanie tak zwyzywać kobietę.
Okey fakt faktem oblała go piwem, ukradła samochód i groziła... ale to nie powód by tak chamsko się zachować, prawda? Nawet nie pomyślała, by wyraźniej mówić po amerykańsku tak by wszystko było jasne.
Na początku myślał, że ci dwaj goście to jacyś jej szefowie skoro spieprzała na ich widok, gdy go oblała, ale teraz?
Ma bombę? Może jest w jego samochodzie? Czy to jakaś terrorystka?
- Co za chujowy dzień... - jęknął desperacko opadając na miękkie siedzenie.
- Jesteś terrorystką? Córką gangstera? Pracujesz dla mafii? - dziewczyna z trudem powstrzymała się przed prychnięciem.
Kto by się bał 1,67 centymetrów wzrostu?
- Działasz mi na nerwy tym gadaniem - warknęła po chwili gwałtownie skręcając w prawo.
Zwolniła nieco, ale nadal była bardzo czujna.
- Nie możesz nas wysadzić! Jestem jeszcze młody, mam przecież... - zrobiło jej się strasznie przykro, gdy uświadomiła sobie co tak na prawdę zrobiła.
Napadła niewinnego człowieka i groziła mu śmiercią.
Na pewno ma rodzinę i dzieci, których bardzo kocha, a ona tak perfidnie...
- Mam przecież fanów! - dokończył na wydechu.
Dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem.
Na serio w chwili śmierci pomyślał o czymś takim!?
- Fanów? - zapytała ze zdziwieniem i zmarszczyła brwi.
- Nie mów, że nie poznałaś. Wszyscy znają Toma Kaulitza. Najlepszego gitarzystę na calutkim świecie. W dodatku super przystojny, a to nie często się zdarza - wydawało jej się nawet, że przez moment zapomniał gdzie się znajduje i że od niej zależy jego życie.
Ton z jakim wypowiadał te słowa wydawał się podniosły i egoistycznie dumny.
- Nie słucham disco polo - ucięła z ironią.
- Co? Chyba cię pojebało! Jakie disco polo?! I zwolnij do cholery, bo rozbijesz mój nowiutki samochód! - dodał z irytacją patrząc na licznik przed nimi.
- Nie gadaj tyle, bo naprawdę wylecisz - warknęła ponownie podsuwając mu przedmiot przypominający zapalnik przed nos.
- Jedziemy do mojego domu - dodała spokojniej skręcając znów w lewo.
Mężczyzna więcej nie odpowiedział.
Po chwili zatrzymali się gwałtownie wjeżdżając w ślepą uliczkę.
Gitarzysta prychnął kręcąc głową z niedowierzaniem.
Znaleźli się chyba na największej patoli w całym mieście.
- Tu mieszkasz? Bardzo ładny dom - przekręciła teatralnie oczami wyczuwając sarkazm.
O dziwo brak warkotu silnika podziałał na nią uspokajająco pomimo niechcianego pasażera.
- Przypominam, że twoje życie zależy od mojego dzisiejszego humorku, a jest bardzo kiepski. Zwyzywałeś mnie od szmat.
- Nie moja wina, że nie wiesz kim jestem. Wiesz jak ciężko było zdobyć taką kurtkę? Poza tym jak już wcześniej ci wspominałem rozumiem, gdybyś nie usłyszała wiec przypomnę, jestem TOM KAULITZ, GITARZYSTA...
- Oh, wiec masz pieniądze. Dawaj - mruknęła stanowczo drugą rękę podsuwając mu pod nos.
Kaulitz zamrugał kilka razy ze zdumieniem.
- Że co kurwa?
- Taki wygadany, a taki niedomyślny. Dawaj pieniądze i telefon idioto, albo pożegnaj się ze swoimi "fanami" - odparła z ironią.
Jej kąciki ust uniosły się lekko do góry, ale nie mogła sobie na więcej pozwolić niż na
znikomy uśmieszek samego diabła.
Tom spojrzał na nią ze złością, ale i z obawą. Dopiero teraz mógł się jej przyjrzeć.
Nie wyglądała na terrorystkę.
Miała niewinną twarzyczkę, ciemniejszą karnacje i długie, brązowe włosy idealnie zgrywały się z jej tęczówkami.
- No już - ponaglała go unosząc do góry brew i ruszając palcami.
Mężczyzna westchnął głośno po czym wyciągnął z kieszeni tylnych spodni portfel.
Włożył jej do ręki 500 $ .
- Więcej nie mam - burknął czując natrętny wzrok na swoim portfelu.
- I telefon - przypomniała mu wyczekująco spoglądając na niego.
Jej serce nadal szybko biło, ale nie mogła się bać.
Widać zrobił to z wielkim bólem, ale w końcu dał jej komórkę.
- A żebyś spłonęła w piekle.
- W porządku. Zaczekam w nim na ciebie, a raczej na twoje cząsteczki ciała. Ciekawe co najpierw ci odleci, głowa czy może coś bardziej "męskiego"? Pora się pożegnać panie Kaulitz. Dzięki za darmową podwózkę, telefon i pieniądze. Oddam ci. A i jeszcze jak polecisz za mną to wylecisz szybciej niż mnie złapiesz. Masz 10 sekund by stąd odjechać - dodała pewnym głosem po czym szybko wysiadła z auta trzaskając drzwiami.
Mężczyzna przesiadł się, a gdy dotknął kierownicy poczuł się trochę bezpieczniej.
Z piskiem opon wycofał samochód i odjechał wciskając ciągle pedał gazu.
Czuł się skołowany, właśnie go napadnięto.
Zahamował gwałtownie, gdy nagle wskoczyło czerwone światło.
Nie miał zamiaru zgłaszać tego na policję.
Tym bardziej, że to dodatkowe godziny czekania i kolejny skandal w zanadrzu.
Oczywiście obawiał się, że dziewczyna będzie miała prywatne numery i zdjęcia, ale chyba teraz najważniejsze było dla niego własne życie.
Chociaż nie mógł sobie przypomnieć czy miał na telefonie jakieś swoje nagie zdjęcia...
Jeśli jutro w gazetach będzie świecił penisem rodzice go zabiją!
Uchylił lekko okno czując przyjemne lutowe powietrze.
Poprawił się na siedzeniu i skrzywił lekko, gdy mokry materiał kurtki przyległ bardziej do ciała.
Zdjął ją bez namysłu i w tedy zdał sobie sprawę, że coś go uwiera.
Wyciągnął spod siebie ten sam przedmiot, który należał do tej złodziejki.
Spanikował w pierwszej chwili, co jeśli przez przypadek nacisnął i zaraz wyleci w powietrze?!
Jednak po chwili zmarszczył brwi drapiąc się po brodzie.
Znał skądś ten mały przedmiot wielkości kostki do planszy.
Uniósł brwi przyglądając się... breloczkowi.
Odwrócił go i spojrzał na napis wyryty na nim "Dla T od B"
Przeklął głośno po czym z całą siłą jaką w sobie posiadał uderzył gwałtownie w kierownicę powodując, że załączył się klakson. Zaśmiał się, ale nie było w tym śmiechu krzty radości..
Właśnie został wyruchany przez dziewczynę.
W dodatku jego własną bronią.
Co za ironia.
No tak to byłoby dziwne, gdyby taka mała, śmieszna dziewczynka miała prawdziwą bombę.
Bill często powtarzał mu, że jest głupi i tępy, ale nie sądził, że ma racje.
* * * * * * * *
Czuła, że jeszcze chwila i jej serce wyskoczy z piersi.
Nie sądziła, że w przypływie adrenaliny stanie się tak dobrą aktorką.
Właściwie nie wiedziała czy wypadła dobrze, ale najwidoczniej tak skoro ktoś taki jak on dał się nabrać.
Z trudem powstrzymywała łzy, gdy sobie uświadomiła, że właśnie okradła człowieka, groziła mu śmiercią i wzięła jego telefon!
Czuła się z tym potwornie, ale co mogła innego zrobić?
Zatrzymała się na moment gdy słone łzy przedostały się na zewnątrz kierując krzywą ścieżkę po jej zarumienionym policzku.
Oparła się plecami o zimną ścianę jakiegoś starego, opuszczonego sklepu po czym osunęła się siadając na podłodze. Było jej cholernie zimno, ale bardziej niż mróz przejęła się tym co zrobiła.
Może mieli racje. Może to kraj rozpusty i kłamstw.
Może ta wiara zmienia ludzi i wcale nie jest taka dobra.
Ale to przecież nie ten Bóg kazał jej robić takie zamieszanie.
Zasłoniła rękami twarz czując jak więcej łez bezczelnie wydostaje się na zewnątrz.
Była tak skoncentrowana na tym co właśnie zrobiła, że nawet nie zauważyła, że słyszy czyjś chichot.
Spojrzała zaskoczona w bok, a widząc jakiegoś mężczyznę krzyknęła z przerażeniem.
Odskoczyła w prawą stronę przewracając się.
- Wyglądałaś tak śmiesznie - mruknął mężczyzna, a na jego bladej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
Nastolatka spojrzała na niego niepewnie.
- Śmiesznie do cholery!? Właśnie groziłam człowiekowi! I to jakiemuś gitarzyście, rozumiesz?! Ukradłam jego wóz, a on wsiadł za mną, po czym groziłam mu, że mam bombę, a nie miałam! W dodatku ukradłam mu 500 $ i zabrałam telefon! Jestem złym człowiekiem! - krzyknęła z irytacją powodując, że uśmiech zniknął.
- Przynajmniej go nie zgwałciłaś, albo nie sprzedałaś jego nerki. Jesteś dobra - spojrzała na niego z niedowierzaniem, a jej wyraz twarzy mówił coś w stylu: "SERIO?!".
- Co ja mam teraz zrobić?! Nie mogę wrócić do domu, bo mnie znajdą może na noc zaszyję się w jakimś hotelu, ale gdzie tu jest tani hotel, może... - bardziej mówiła do siebie niż do mężczyzny, który przybliżył się do niej wyciągając zza pleców butelkę z dziwnie pomarańczowym sokiem.
- Napij się - mruknął z uśmiechem.
- Co to jest?
- Sok pomarańczowy - mruknął z rozbawieniem.
Dopiero teraz zauważyła potargane, farbowane włosy w kolorze blond i dziwnie rozszerzone źrenice.
- Jesteś na haju?
- Na emeryturze.
Dziewczyna zmarszczyła brwi z niezrozumieniem.
Zdecydowanie nie wyglądał jak facet po 60.
- Nie ważne, daj i tak nie mam nic więcej do stracenia - mruknęła gorzko po czym wzięła butelkę upijając solidnego łyka. Napój był zdecydowanie za słodki.
Nim się zorientowała obraz zaczął się wydawać bardziej fantastyczny niż kiedykolwiek, gdy widziała go w bajkach. Wszystko miało w zupełności inną barwę, inny kształt.
- Okłamałeś mnie to nie jest sok, więc co to takiego? - zapytała czując jak jej ciało lekko się kołyszę.
- Droga do nieba - szepnął z uśmiechem, który odwzajemniła, a potem zaczął powoli znikać obraz zastępując ją ciemnością, która zdawała się nie mieć końca.
********
- Do cholery możesz mi wyjaśnić co ty odpierdalasz?!
- Nie tak głośno, bo pęknie mi głowa.
- Znowu ćpałeś idioto?! Wiesz, że właśnie mnie okradła jakaś szmata, jeździła moim wozem i zabrała telefon?! - Dziewczyna przeciągła się czując przyjemne ciepło wokół.
Uchyliła lekko powieki czując, że łóżko na którym leży jest zbyt miękkie by było jej.
Nic nie wbijało się jej boleśnie w plecy, a to znaczy...
Zakryła sobie usta ręką by czasem nie krzyknąć.
Spojrzała w dół upewniając się, że wszystko ma na sobie.
Nie miała tylko butów i cienkiej kurteczki.
Wstrzymała oddech słysząc jakieś krzyki dochodzące niedaleko.
Zwinęła się szczelniej w białą pierzynę.
- To nie moja sprawa, że jesteś głupi.
- Bill do cholery to nie jest zabawne. Groziła mi, że ma bombę! - jej serce oszalało, gdy rozpoznała ten głos.
Miała wrażenie, że zaraz po prostu zemdleje.
Okradła faceta, który zna tego faceta, który dał jej coś co na pewno nie było sokiem!?
- Znowu jakąś dziwkę przyprowadziłeś? - dodał.
Pomimo, że była cała zakryta miała wrażenie, że właśnie się na nią gapią.
- Właściwie to nie wiem skąd się tu do końca wzięła, ale zaraz sprawdzę.
Już po mnie - pomyślała z przerażeniem po czym wstała owijając się szczelnie pierzyną i zakrywając wszystko oprócz oczu.
Spuściła wzrok chcąc ich wyminąć, ale ten gitarzysta zmrużył oczy jakby nad czymś myślał.
- O kurwa to ty!
No to ma problem.
_____
Pierwszy rozdział już za mną :)
Miałam dodać rano, ale pojawił się pewien problem, który naprawił mój cudowny brat. :*
Dziękuje wszystkim za komentarze pod prologiem, mam nadzieję, że będzie was coraz więcej.
Zachęcam nadal do komentowania! :)
Hahaha wredna XD I tak cie uwielbiam i to jak piszesz. Super notka, jak zawsze z resztą XD pozdrawiam Kwon :D :*
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! :D
OdpowiedzUsuń- imadło ♥
Powiedz pannie Kwon, ze nie dokladnie poprawia bo jest pare bledow! >:| ale tresc... hahaha niesamowita, pisz dalej!!! :*:*
OdpowiedzUsuńNati <3.
Hahaha xd Panna Kwon tego rozdziału akurat nie poprawiała ;D
UsuńZwracam honor Koziczku ;*
OdpowiedzUsuńGENIALNE!! BARDZO MI SIĘ PODOBA^^
OdpowiedzUsuń